Biznes jedzie po mobilną rewolucję

Biznes jedzie po mobilną rewolucję

Era „nowego rozumienia mobilności" to nie tylko techniczne fajerwerki. To także nowe modele biznesowe w zakresie finansowania samochodów elektrycznych czy kwestie ubezpieczenia takich pojazdów. W sukurs przychodzi m.in. zaawansowana telematyka oraz prognozy dotyczące spadku cen e-pojazdów.

Samochody w sieci to już nie jest wizja futurystów, obecnie jeździ ich po drogach niemal 100 mln. Według przewidywań Gartnera, w 2020 r. będzie to już 250 mln aut. Pół miliarda „pęknie" już w okolicach 2025 r. Z tym, że obecne tzw. connec­ted vehicles to dopiero przedsmak tego, co czeka nas w naj­bliższej przyszłości. A w tej pewne jest głównie to, że napę­dzana bateriami rewolucja będzie gwałtowna i zmieniająca krajobraz motoryzacji.

Firmy z branży motoryzacyjnej nie mogą traktować swoich usług i produktów w oderwaniu od potrzeb klientów i postę­pu technologicznego. Droga rozwoju mobilności może nas jeszcze zaskoczyć, szczególnie, że jesteśmy w epoce „nowego rozumienia mobilności". Trochę tak, jak na rynku telefonów komórkowych dekadę temu, kiedy tradycyjni wielcy producen­ci postawili na rozwój ówczesnych technologii, a nie szukali całkiem nowych dróg, takich jak smartfony. Dlatego uważnie obserwujemy rozwój mobilności, ale jednocześnie staramy się go kreować – ocenia Daniel Trzaskowski, dyrektor zarządza­jący Biznesu Flotowego Volkswagen Leasing GmbH Oddział w Polsce, spółki działającej w ramach Volkswagen Financial Services, partnera strategicznego wrześniowego kongresu Impact mobility rEVolution'18 w Katowicach.

Sfinansować e-falę

„Nowe rozumienie mobilności" nad Wisłą wciąż blado wygląda w liczbach. 350 – ledwie tyle stacji ładowania samochodów elektrycznych znajduje się obecnie w Polsce, w tym roku na polskie ulice trafi ledwie kilkaset samochodów napędzanych bateriami. Niespecjalnie lepiej jest w wielu krajach Europy Za­chodniej, poza Norwegią i Holandią. Jednak eksperci i praktycy przestrzegają przed postrzeganiem tego stanu rzeczy jako jało­wego podłoża do szybkich zmian na rynku transportu i motory­zacji. Przygotowania idą bowiem pełną parą.

Nasz realny plan to 34 mld EUR inwestycji w nową falę w mo­toryzacji i 50 elektrycznych modeli już w 2025 r. Wówczas łączna sprzedaż naszych samochodów elektrycznych w ramach całej grupy liczona będzie w milionach sztuk – zapowiada Herbert Diess, prezes koncernu Volkswagen AG.

Taka masa krytyczna niesie za sobą potrzebę dostosowania modeli biznesowych. Europejski rynek bardzo mocno przesuwa się w stronę używania pojazdów. Jak wynika z badań Ipsos na zlecenie Volkswagen Financial Services, dla młodszych pokoleń Polaków posiadanie samochodu przestaje być fetyszem. Tym bardziej w kontekście „elektryków".

Polska szybko nadgania osiągnięcia innych krajów Europy. Udało się nam np. w szybkim tempie zbudować sporo dróg eks­presowych i autostrad. Mam nadzieję, że w krótkim czasie po­wstaną też stacje ładowania, zapowiadane przez ustawę o elek­tromobilności. Powstanie wtedy infrastruktura niezbędna do rozwoju sprzedaży e-pojazdów. Volkswagen Financial Services ma tu szczególną rolę do odegrania, bo jest przecież numerem jeden na polskim rynku w finansowaniu, serwisowaniu i ubez­pieczaniu samochodów Volkswagen Group Polska – podkreśla Daniel Trzaskowski.

Dylematy wokół baterii

Rola lidera leasingu nad Wisłą polegać będzie choćby na zbudo­waniu sprawnego, atrakcyjnego modelu finansowania dla jak najszerszej grupy użytkowników firmowych i prywatnych sa­mochodów oraz flot pojazdów, w tym szczególnie biznesowych.

Dostępność samochodów elektrycznych dla klientów dzię­ki nowoczesnym sposobom finansowania będzie nawet bar­dziej istotna niż przy tradycyjnych silnikach. Chcemy nadal oferować klientom niskie raty, tym razem na „elektryki", a w tym celu już pracujemy – razem z markami samochodowymi Volkswagen Group Polska – nad oszacowaniem wartości re­zydualnych, które mają istotny wpływ na kwoty rat. – uważa dyrektor zarządzający biznesu flotowego Volkswagen Leasing.

Skąd doza niepewności przy wyborze sposobu finansowania pośród pierwszych użytkowników „elektryków"? Szybki rozwój technologii powoduje, że istnieje realne ryzyko sytuacji, w któ­rej za kilka lat takie auto – dziś nowoczesne a jutro przestarza­łe – będzie trudniejsze do odsprzedaży po założonej na teraz cenie. Przykład? Uśredniając, zespół napędowy składający się z silnika spalinowego, przekładni i zbiornika paliwa kosztuje obecnie ok. 4 tys. EUR. Zaś łączna cena akumulatora, falowni­ka, silnika elektrycznego to 13 tys. EUR. Wielu ekspertów twier­dzi, że jeszcze przez lata samochody elektryczne mogą być do 50 proc. droższe od spalinowych.

Cena na czujniki

Optymistyczny wariant nowego modelu finansowania moto­ryzacji zakłada, że wraz z postępem technicznym spadną ceny akumulatorów przy ich lepszej wydajności. Wówczas e-auta będą kosztowały tyle, co obecnie samochody z napędem kon­wencjonalnym. W pesymistycznej wersji najbliższej przyszło­ści, baterie utrzymają swoje wysokie ceny. W efekcie, w warto­ści końcowe e-samochodów będą nawet o 10-20 proc. niższe niż w przypadku jednostek spalinowych. Zdecydowany jedno­lity optymizm dotyczy kwestii związanych z masą danych, ja­kie niesie motoryzacja oparta na zaawansowanej telematyce. Tu wiele dzieje się na polu ubezpieczeń i zarządzania flotami. Z dnia na dzień każdy nowy użytkowany samochód może mieć swój indywidualny profil – telematyka pozwala choćby na two­rzenie rankingów użytkowników.

Na podstawie flotowego doświadczenia Volkswagen Leasing, możemy przyjąć najczęściej występujące proporcje 70 proc. kierowców zużywa samochód w średnim stopniu, 20 proc. bardzo szanuje auto, którym jeździ, a 10 proc. nie dba o samochód i „zajeżdża" go. Dzięki telematyce i mobilnym danym można te grupy precyzyjnie zbadać, zmierzyć i szybko wskazać osoby generujące ponadprogramowe koszty we flo­cie. Za pomocą rozwiązań „chmurowych" można też te infor­macje powiązać z systemem kar i nagród dla użytkowników samochodów, tworzonym przez zarządcę floty – mówi dyrek­tor Trzaskowski.

Wprowadzenie telematyki do samochodów na szeroką skalę to bardzo wyraźny trend – być może, niebawem wszystkie floto­we pojazdy będą wyposażone w takie narzędzia. A stają się one coraz bardziej wyrafinowane: to zazwyczaj aż 15-20 sensorów, badających różne parametry jazdy i na żywo przekazujących alerty oraz raporty.

Premia za styl

Według wyliczeń Octo Telematics, zautomatyzowane zarzą­dzanie flotą wyposażoną w czujniki telematyczne, oznacza na­wet od 10 do 12 proc. oszczędności w skali roku. – Za popularyzacją takiego rozwiązania przemawia też rosną­ca popularność indywidualnych polis ubezpieczeniowych typu Usage Based Insurance (UBI), czyli uzależnionych od poziomu bezpieczeństwa jazdy poszczególnych kierowców – zwraca uwagę dyrektor zarządzający Biznesu Flotowego Volkswagen Leasing GmbH Oddział w Polsce.

Analizy Frost & Sullivan wskazują, że w 2020 r. polisami UBI objętych będzie już niemal 100 mln kierowców. Rokroczne wzrosty na tym rynku sięgają ponad 50 proc., zwiększając zyski ubezpieczycieli, ale i premiując bezpiecznych kierowców. Wraz z rozwojem modelu wynajmu długoterminowego aut w Polsce, jednym z kluczowych czynników decydujących o wysokości rat czy indywidualnych stawek w systemach car sharingowych także będą bieżące odczyty z sensorów telematycznych. Zgod­nie z trendem skupionym wokół hasła „pay as you drive" (płać tak, jak prowadzisz).

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, sierpień 2018

Kontakt dla mediów

Biznes jedzie po mobilną rewolucję

Kontakt dla mediów
dfusion communication

vwfs@dfusion.pl

Zdjęcia do pobrania

Biznes_jedzie _po_mobilną_rewolucję_28.08.2018.pdf

Biznes_jedzie _po_mobilną_rewolucję_28.08.2018.pdf